Kiedy myślimy o szkole, pierwszym obrazem jest uczeń dźwigający plecak pełen podręczników i zeszytów. A co powiedzielibyśmy na to, gdyby do szkoły dziecko szło tylko z zeszytem i śniadaniówką? Nauczanie bez podręczników można porównać z puzzlami, które da się ułożyć w całość tylko po prawidłowym dobraniu fragmentów obrazka.
W polskim systemie nauczania przyjęło się, że uczeń musi pracować z podręcznikiem i ćwiczeniami. O tym, jaki to zestaw często decyduje sam nauczyciel. Wydawnictwa, walcząc o pozycję na rynku, od lat docierają do szkół z ofertami – najczęściej gotowym pakietem dla najmłodszego ucznia. W pakiecie tym znaleźć można pięć podręczników, dziesięć części ćwiczeń, wyprawkę w teczce, ćwiczenia dodatkowe – do muzyki i rytmiki, a nawet wycinanki…
Przez wiele lat na takim materiale pracowałam i ja. Niejednokrotnie zadawałam sobie pytanie: „po co ja realizuję ten temat, czy przyda się on mojemu uczniowi w życiu?”. Wiedziałam, że podręczniki, na których pracuję to typowe narzędzia służące do szablonowej pracy. Czułam, że nie pracuję tak, jakbym naprawdę chciała. Praca z podręcznikiem bardzo mnie ograniczała. Brakowało mi rozmów, dyskusji, samodzielnego dochodzenia do wniosków przez uczniów, a przede wszystkim miałam zbyt mało czasu, by od najmłodszych lat uczyć dzieci empatii.
Ministerstwo Edukacji Narodowej wskazuje, że podręcznik jest jednym z materiałów, który ma pomóc uczniom i nauczycielom realizować podstawę programową, ale należy pamiętać, że nauczyciel ma w tym zakresie dowolność. Może korzystać z podręcznika, ale nie musi. Myślę, że jest to droga do wolności nauczyciela i większej możliwości korzystania z różnych materiałów, w tym multimedialnych. Ważne jest też to, że dzięki temu zapisowi z tornistrów ucznia mogą zniknąć książki, a z nimi ciężar, tak niewskazany dla dziecięcych kręgosłupów.
Poza ciężarem, podręczniki mają jeszcze jedną wadę. Materiały w nich zawarte szybko się dezaktualizują i właściwie co roku należałoby odświeżać obecne w podręczniku teksty, tak, by były wciąż atrakcyjne dla uczniów.
W dobie rozwiniętej technologii cyfrowej oraz dostępu do różnych środków dydaktycznych zastanawia mnie, dlaczego w tak wielu szkołach praktykuje się wciąż tradycyjne metody pracy. Podczas takich lekcji powielane są często schematy działania, które hamują rozwój dziecka, bo uczą głównie rutyny, a nie samodzielnego myślenia. Dziecko nie czuje, że musi być aktywne, nie dochodzi samo do wiedzy, nie wypowiada się, nie dyskutuje. Treści, które znajdują się w podręczniku są bardzo często szablonowo układane i większość z nich opiera się o te same skojarzenia. Wydaje mi się, że warto zabrać uczniowi gotowe rozwiązania, a dać mu swobodę myśli, poświęcić swój czas i uwagę. Myślę, że dopiero wtedy można mówić o indywidualnym podejściu do ucznia.
Podręczniki, ćwiczenia i gotowe karty pracy warto więc zamienić na szlifowanie umiejętności słuchania i wypowiadania się, krytycznego myślenia i pomysłowości. Dlatego podczas lekcji warto korzystać z metod aktywizujących ucznia. Na swoich lekcjach często wykorzystuję:
Według mnie tego typu metody są efektywne, inspirujące i ciekawe dla uczniów.
Dla prawidłowego rozwoju dziecka niezbędne jest także dostarczanie mu odpowiedniej ilości bodźców w postaci gier i zabaw. W moim odczuciu warto podczas lekcji łączyć naukę z rozrywką. Przez to, że uczeń gra z kolegą, uczy się zdrowej rywalizacji, a także nawiązuje bliższe relacje rówieśnicze. Dziecko uczy się dzięki takiej formie pracy dużo szybciej, gdyż zdobytą wiedzę opiera na doświadczeniu – może czegoś powąchać, dotknąć i spróbować.
Moi uczniowie, zamiast wykonywać po kolei ćwiczenia z podręcznika, korzystają z tablicy interaktywnej, tabletu, telefonu, tworzą swój pamiętnik w postaci zeszytu OK. W tym zeszycie zapisują poznane literki, cyferki, uczą się liczyć, malują, rysują, wklejają, piszą, kolorują i ozdabiają go tak, jak czują… Wszystko we własnym tempie. Tylu możliwości nie daje uczniom gotowy podręcznik.
Dzięki temu, że nie ograniczają nas podręczniki i ćwiczenia podczas lekcji:
Wszystko to sprzyja integrowaniu klasy, uczy wzajemnej akceptacji i pozytywnego nastawienia do świata. Myślę, że nauczanie bez podręczników porównać można z puzzlami, które da się ułożyć w całość po prawidłowym dobraniu fragmentów obrazka.
Praca nauczyciela i ucznia podczas lekcji bez gotowego pakietu z wydawnictwa wymaga na pewno dużo więcej pracy (przygotowania się, wyszukania informacji w wielu źródłach), a ucznia skłania przede wszystkim do skupienia. Nauczyciel musi wiedzieć, czego chce nauczyć, po co uczniowi dana wiedza i w jaki sposób, poprowadzić lekcje, by go zaciekawić. Dlatego warto jak najczęściej korzystać z różnorodnych warsztatów, wyjść poza szkołę np. do ogrodu, mówiąc o kwiatach, do lasu, szukając jesieni, założyć kalosze i poskakać po kałużach czy, ucząc się wartości monet, iść na targ – kupić jabłko, zapłacić, a potem je zjeść. Ilustracja w podręczniku nie pobudza zmysłów tak jak rzeczywistość, dlatego zamiast np. oglądać ilustrację sceny teatralnej, idźmy do teatru, a potem zorganizujmy jego zwiedzanie.
Do uczenia bez podręcznika należy się przekonać i bardzo dobrze przygotować. Należy pamiętać, że wymaga to od każdego nauczyciela odwagi, sumienności, rzetelności, kreatywności i otwartości na to, co wokół. Dlatego myślę, że nauczycielom zaczynającym przygodę z nauczaniem, praca bez podręcznika może wydać się niemożliwa lub niezwykle trudna. Warto może więc na początek zacząć od kilku lekcji, a potem stopniowo wycofywać się z korzystania z „gotowców”.
W Polsce w wielu szkołach jest już realizowane nauczanie bez podręczników, do tych szkół należymy i my. Taki styl nauczania gwarantuje uczniom radość z działania, budowanie zaufania i wiary we własne możliwości, a przede wszystkim tworzenie i samodzielne uczenie się.
Iwona Filip, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, wychowawczyni klasy 1, koordynatorka edukacji 1-3 w Szkole Podstwowej Paderwski