Polubić czytanie

Elżbieta Nazaruk

Do dziecka nielubiącego czytać nie trafi przekonywanie, że to czynność rozwijająca, przynosząca świetne efekty. Należy poszukać sposobu, by samo doszło do takiego wniosku. Nie sztuką jest zmusić dziecko do czytania, warto postarać się sprawić, by samo zaczęło sięgać po książki.

Moje dziecko nie lubi czytać

Często słyszę od rodziców to zdanie. Rodzice uczniów przychodzą do mnie często zrozpaczeni tym, że dziecko po raz kolejny nie przeczytało zadanej lektury. Zastanawiają się, w czym tkwi problem i często nie mają pomysłu jak mu zaradzić. Nic dziwnego, trudno tu bowiem o jedną zadowalającą odpowiedź.

Interaktywność – oto cecha przedmiotu, której oczekują dzisiejsi młodzi ludzie.

Z czytaniem jak z każdą inną aktywnością, jedni lubią je bardziej, inni mniej. W dzisiejszym czasie, w którym dzieci bombardowane są zewsząd ogromem różnych bodźców, czytanie wydaje się czynnością niezbyt atrakcyjną. W książce widać tylko niekończące się szeregi nudnych liter. Nawet jeśli od czasu do czasu pojawia się jakaś ilustracja, czy może się ona równać z migającymi, ciągle zmieniającymi się obrazami na ekranie tabletu czy smartfonu?

Jak nie przeczytasz, kina nie będzie

Wydaje mi się, że najgorszą metodą skłaniania dzieci do czytania jest zmuszanie, straszenie karą czy szantażowanie (np. jeśli nie przeczytasz dziś 50 stron, nici ze wspólnego kina…). W takiej sytuacji dziecko, owszem, wykona polecenie, ale skutki tego mogą być tylko negatywne.

Po pierwsze, większość dzieci podczas czytania pod presją, nie skupia się na treści i jej nie przeżywa. Dąży wyłącznie do osiągnięcia postawionego celu, czyli dobrnięcia do nieszczęsnej pięćdziesiątej strony. Po drugie, podczas takiego czytania wątpliwy jest poziom rozumienia tekstu.

Nawet jeśli sprytny rodzic zada pytanie o treść przeczytanego tekstu i dziecko będzie w stanie ją przywołać, nie sądzę, by ta treść pozostała na dłużej w umyśle. Takie czytanie jest bowiem traktowane przez dziecko jako zadanie do wykonania, a jeśli zostało wykonane, można o nim zapomnieć i zająć się konsumowaniem nagrody.

Jak skłonić dziecko do chętnego czytania?

Odpowiedź na to pytanie nie jest ani łatwa, ani uniwersalna. Każdy ma indywidualne predyspozycje i preferencje, dlatego też warto spróbować kilku sposobów. Często polecam rodzicom następujące rozwiązania:

  • Czytaj małe partie tekstu, rób notatki, plan wydarzeń, zadawaj pytania do przeczytanego rozdziału. Ta metoda jest dobra dla osób, które mają problem z zapamiętaniem treści książki. Często uczniowie skarżą się, że czytali lekturę, a gdy omawiamy na lekcji jej treść w ogóle nie pamiętają wspominanych wydarzeń. Robienie krótkich notatek sprzyja zapamiętywaniu i pozwala uczniowi na powiązanie ze sobą poszczególnych części książki.
  • Połącz czytanie ze słuchaniem. Pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale sądzę, że lepszym rozwiązaniem jest pozwolenie dziecku na skorzystanie z audiobooka nielubianej lektury niż zmuszanie do czytania lub, przeciwnie, zupełne odpuszczenie lektury. Jeśli jednak zdecydujemy się na to rozwiązanie, koniecznie dajmy dziecku do ręki książkę ze słuchanym tekstem. Niech to będzie czynność skupiająca uwagę zarówno na słuchaniu, jak i na śledzeniu tekstu wzrokiem. Z doświadczenia wiem, że dzieciom nielubiącym czytać podoba się ten sposób, ponieważ w płynnym słuchanym czytaniu nie ma zakłóceń spowodowanych niewprawnym rozszyfrowywaniem słów przez dziecko. Metoda ta, według mnie, jest jednak najbardziej odpowiednia dla uczniów młodszych (maksymalnie do połowy klasy V). Zakładam bowiem, że po tym czasie uczniowie nie mają problemu z dekodowaniem znaków pisanych i nie potrzebują audiobooka do płynnego odczytania znaczeń.
  • Po przeczytaniu książki, którą nie do końca zrozumiałeś/-aś, przeczytaj dokładne streszczenie. Oczywiście pierwszym zastrzeżeniem jest to, by nie było to streszczenie zamiast treści lektury. W takim wypadku nic nie wskóramy i dziecko wciąż nie nauczy się czytać z chęcią. Dajmy jednak młodemu czytelnikowi możliwość sięgnięcia po streszczenie zaraz po doczytaniu tekstu do końca (zwłaszcza obszernej pozycji). Powinno to pomóc poukładać sobie w głowie wydarzenia i posklejać wszystko w związki przyczynowo-skutkowe. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby tu wykorzystanie własnoręcznie sporządzonego przez dziecko streszczenia, ale zdaję sobie sprawę, że mało który uczeń tworzy streszczenie podczas czytania.
  • Połącz czytanie z rozrywką. To według mnie najlepszy sposób. Wiąże się on nie tylko z wykonaniem zadania, lecz przede wszystkim sprzyja integracji dziecka z opiekunem. Chodzi tu o to, by rodzice młodszych dzieci, które mają problemy z czytaniem (maksymalnie do klasy V) zabawili się w odgrywanie ról. Czytanie polega tu na głośnej lekturze tekstu z podziałem na role. Dziecko czyta część opowieści, a rodzic czy ktoś z domowników odczytuje kolejną. W ten sposób łączymy uważne czytanie z odpowiednią głosową interpretacją tekstu. Dziecko jest zaangażowane emocjonalnie w czynność (można dodatkowo posłużyć się rekwizytami dopasowanymi do danej roli), a cała praca z tekstem lektury zmienia się w zabawę w teatr. Oczywiście to rozwiązanie pochłania więcej czasu niż zwykłe czytanie i jest bardziej absorbujące, ale korzyści są także większe. Nie dość, że nasze dziecko przeczyta i zrozumie zadaną w szkole książkę, to samo czytanie będzie wspominać jako dobrą zabawę z bliskimi. Może czasem warto poświęcić na to czas.

Nie wszystkie książki dla wszystkich

Jeśli chodzi o propagowanie czytelnictwa i uczenie (się) chętnego czytania, szkolna sytuacja nie jest komfortowa ani dla ucznia, ani dla nauczyciela. Dlaczego? Otóż pojawia się tu czynnik konieczności i przymusu. Nauczycielka-polonistka „zmusza” uczniów do czytania lektur z obowiązkowej od zeszłego roku listy, a uczeń czuje się zmuszony do czytania czegoś, po co raczej nie sięgnąłby w sytuacji pozaszkolnej.

Uczniowie często narzekają na to, że „muszą” czytać coś, co jest archaiczne, nie na czasie, niezrozumiałe. Tłumaczę im wtedy, że jeśli nie mamy wpływu na wybór tytułów, które oferuje nam Ministerstwo Edukacji, mamy inny wybór. Możemy podejść do tematu z pozytywną postawą otwartości i gotowości na zbadanie, może tylko pozornie nieciekawego, tekstu.

Możemy także „obrazić się” na książkę i czytanie i pozwolić innym, by zdecydowali, co mamy sądzić o danej pozycji. Bo przecież, by wyrazić krytyczny sąd, trzeba wiedzieć o czym się mówi i co się krytykuje. Zachęcam więc do pozytywnego spojrzenia na książkę jako na twór, na bazie którego zrodzą się nasze refleksje.

 

dr Elżbieta Nazaruk – nauczycielka języka polskiego i wychowawczyni klasy 5b w Szkole Podstawowej Paderewski; liderka polonistycznego zespołu przedmiotowego.

Artykuły, które mogą Cię zainteresować:

Nasze szkoły